+48 600 243 782

biuro@ekoscan.pl

Reguły dotyczące ewidencji odpadów ustalone przez ustawodawcę z inicjatywy byłego już Ministerstwa Środowiska, krytykują: Adam Abramowicz - Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców oraz przedstawiciele branży odpadowej. Po pierwsze, wskazują, że nie ma jasnych zasad określających, kto musi zarejestrować się w bazie danych o odpadach (BDO) i ewidencjonować to, co wyrzuca. Po drugie - ci, którzy to zrobią, nie zdają sobie sprawy, że będą musieli ważyć każdy rodzaj śmieci, np. zużyte tonery, świetlówki, baterie i ewidencjować je w bazie. Po trzecie, branża odpadowa nie ma pewności, czy baza dobrze zadziała od Nowego Roku, bo nie jest jeszcze w pełni gotowa. Tymczasem już 1 stycznia 2020 roku tylko w niej będzie prowadzona ewidencja odpadów, a popełnienie błędu może kosztować nawet milion złotych. Adam Abramowicz nie ma wątpliwości, że odpady mogą pogrążyć firmy, dlatego wystąpił do Ministra Klimatu z propozycją wyłączenia z nowych obowiązków tych małych i średnich, co popiera także Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju. Propozycję chwalą eksperci, ale zauważają, że potrzebne jest jeszcze wyłączenie dla wprowadzających, np. osób sprowadzających auta z zagranicy.

 Burza po 18 latach ciszy

Obowiązek papierowej  ewidencji jest od 2001 roku, ale… wiele firm nie wiedziało o nim, nie przestrzegało go, bo inspektorzy ochrony środowiska nie byli w stanie tego weryfikować i egzekwować. Miała to zmienić centralna baza tworzona od 2012 roku. Jej pierwszy moduł  - pozwalający na rejestrację - ruszył 24 stycznia 2018 r. Każdy przedsiębiorca, który prowadzi ewidencję odpadów, wytwarza śmieci inne, niż komunalne lub niebezpieczne powinien zarejestrować się w BDO do 24 lipca 2018 r. Niewielu to zrobiło, bo nie było kampanii informacyjnej, nie wierzono też, że pozostałe moduły zostaną szybko skończona. I nagle w tym roku Instytut Ochrony Środowiska, któremu tworzenie bazy powierzył Minister Środowiska, ogłosił, że moduł elektronicznej ewidencji zostaną oddane 1 stycznia 2020 r. Na przedsiębiorców padł blady strach, bo za brak rejestracji, nieumieszczanie numeru BDO na dokumentach, brak ewidencji grozi kara od 5 tys. do jednego miliona złotych.  W piątek 29 listopada w urzędach marszałkowskich - to one przyjmują wnioski o wpis do BDO - ustawiały się długie kolejki, bo od 1 stycznia będzie łatwo sprawdzić, kogo w bazie nie ma.Problem w tym, że trudno ustalić, kto ma się zarejestrować w elektronicznej bazie danych o produktach i opakowaniach oraz o gospodarce odpadami (tak brzmi pełna nazwa BDO) i prowadzić w niej ewidencję.

Resort środowiska szacował, że powinno w niej widnieć ok. 350 tys. podmiotów. Po dokładniejszej analizie przepisów, okazało się, że może być ich znacznie więcej, nawet większość z 2,4 miliona działających w Polce przedsiębiorców. I Rzecznik MŚP zaczął alarmować, że obowiązki związane z BDO mogą "udusić" firmy. - Temat wywołuje ogromne emocje i obawy - czy będzie prosty, czy nie będzie dodatkowym obciążeniem, trudnym do udźwignięcia - mówi Adam Abramowicz.

Rzecznik MŚP postuluje o wyłączenie dla małych i średnich firm

Zgodnie z art. 3 ust. 1 pkt. 7 ustawy o odpadach śmieci komunalne to te, które powstają w gospodarstwach domowych, z wyłączeniem pojazdów wycofanych z eksploatacji oraz te niezawierające odpadów niebezpiecznych, a także te wytwarzane poza gospodarstwami domowymi, ale podobne do nich pod względem charakteru lub składu. – Taka definicja może budzić wątpliwości w praktyce. Trudno bowiem wyznaczyć jasną granicę pomiędzy wytwórcą odpadów komunalnych, a innych – pisze Adam Abramowicz w piśmie z 29 listopada do Michała Kurtyki, ministra klimatu, do którego dotarło Prawo.pl.  W efekcie nowe obowiązki mogą dotknąć większość zarejestrowanych w Polsce firm. Dlatego wnioskuje w nim, aby wpisowi do BDO i obowiązkowi prowadzenia ewidencji odpadów nie podlegali mikro, mali i średni przedsiębiorcy, którzy nie posiadają pozwolenia na przetwarzanie odpadów (tacy, którzy je mają, profesjonalnie zajmują się gospodarką odpadami i są wpisywani z urzędu). Gdyby wniosek Adama Abramowicza został zrealizowany zwolnieniu podlegałyby firmy, które zatrudniają do 250 pracowników oraz osiągają roczny obrót poniżej 50 milionów euro, nawet jeśli wytwarzają substancje niebezpieczne.

Za mało informacji, za dużo obowiązków w krótkim czasie

Według Adama Abramowicza najpierw trzeba stworzyć system, który pozwoli ocenić, kto musi się rejestrować. Jeśli zostawimy tak niejasną sytuację, to będzie sprzeczne z konstytucją biznesu. Mały przedsiębiorca nie będzie chodzić do prawników, a zresztą ci też mogą nie wiedzieć – mówił Adam Abramowicz, podczas posiedzenia Zespołu Roboczego ds. Recyklingu i Gospodarki Odpadami, które odbyło się  w jego biurze.

Krystian Szczepański, dyrektor Instytutu Ochrony Środowiska, przyznał, że są trudności w określeniu, kto musi się rejestrować. – Z pytań, jakie trafiają na naszą infolinię, widać, że poziom nie tylko wiedzy, ale i świadomości jest zerowy. Dzwoniący nawet nie wiedzą, że wytwarzają odpady – mówił Krystian Szczepański. Dodał jednak, że warto wykorzystać obecny moment na uporządkowanie systemu, bo dzięki niemu zapewne będziemy jedynym krajem na świecie, który będzie wiedział, jakie ma odpady i jak są unieszkodliwiane. Adam Abramowicz nie kwestionuje konieczności wdrożenia  systemu ewidencji, ale nadmiar obowiązków z tym związanych.

To nie jest tylko kwestia rejestracji. Każdą frakcję odpadów trzeba zważyć, wpisać do systemu online, nadać kod. Przedsiębiorcy mogą sobie z tym nie poradzić, a w małych firmach będzie to w ogóle niewykonalne lub wygeneruje nowe kosztowne obowiązki, których mogą nie udźwignąć – mówił Adam Abramowicz. W piśmie do ministra klimatu, zwraca uwagę, że obecnie prowadzenie ewidencji jest prostsze, bo ogranicza się do sporządzenia zbiorczej karty przekazania odpadów raz w miesiącu. Małe firmy wiedzące o tym, zlecały taki obowiązek na zewnątrz. Od nowego roku konieczne będzie prowadzenie ewidencji w sposób ciągły, przy każdym odbiorze śmieci, nawet, gdy będzie to w godzinach nocnych. To oznacza zwiększenie obowiązków, w tym konieczność zatrudnienia nowych pracowników.

Dobry kierunek, ale potrzebny jeszcze jeden krok

Adam Małyszko, prezes zarządu stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów FORS, chwali propozycję rzecznika. - Zdejmuje ona z drobnych firm obowiązek rejestracji w bazie BDO oraz  ewidencjonowanie odpadów i związaną z tym sprawozdawczość o której mówi dział V  ustawy o odpadach - podkreśla Adam Małyszko.  Nieco inaczej do sprawy podchodzi Jakub Smakulski, prezes Eko-Auto Polskiego Stowarzyszenia Stacji Demontażu Pojazdów. Podkreśla, że z BDO wyłączy się część wytwórców odpadów niebezpiecznych. A te, zgodnie z unijną dyrektywą 2008/98, powinno się ewidencjonować, to m.in.: zużyte świetlówki, tonery laserowe, ale też resztki farb, lakierów, przepracowane oleje czy zakrwawione waciki.  Adam Małyszko zwraca uwagę, że obowiązek ten będzie przerzucony na firmy gospodarujące odpadami tak jak w przypadku aut wycofanych z eksploatacji. Ich posiadacze zgodnie z art. 66 są wyłączeni z obowiązku, jeżeli auto przekażą do przedsiębiorcy prowadzącego stację demontażu lub punkt zbierania pojazdów. I podobnie będzie z innymi niebezpiecznymi odpadami, jak opakowania po lakierach, farbach, zużytych olejach. -Będą przekazywane do profesjonalnych podmiotów z branży odpadowej, które zarejestrują je w BDO - tłumaczy Adam Małyszko. Zwraca jednak uwagę, że takie wyłączenie powinno też objąć wprowadzających na terytorium Polski produkty. Dlaczego?

Jak zważyć akumulatory i olej w sprowadzonym aucie

Do Polski co roku sprowadza się ok. miliona używanych samochodów. W każdym jest akumulator i olej, a zatem odpady niebezpieczne, które powinno się ewidencjonować, a od stycznia zarejestrować w bazie BDO. - Zgodnie z obecnymi ustawowymi zapisami taki obowiązek dotyczyłby każdego, nie tylko firm - wyjaśnia Adam Małyszko. Maciej Szymajda, prezes Stowarzyszenia Komisów, tłumaczy, że to absurd, obowiązek niemożliwy do zrealizowania. - Musielibyśmy demontować auto, aby zważyć olej, opony  - podkreśla Maciej Szymajda. Obaj postulują o objęcie wyłączeniem także wprowadzających produkty. Adam Małyszko tłumaczy, że takie auto, gdy przestanie być eksploatowane powinno trafić do stacji demontażu, która rozliczy się ze wszystkich odpadów. 

System informatyczny testowany w praniu

Branża odpadowa zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Z formalnego punktu widzenia rejestr BDO nie został jeszcze uruchomiony. Działa jedynie rejestr podmiotów. Pilotaż modułu elektronicznych wniosków i ewidencji został uruchomiony dopiero w ubiegłym tygodniu. Wersja produkcyjna, na której wszyscy będą mogli w pełni  przetestować tworzenie elektronicznych kart odbioru odpadów, integrację systemu z firmowymi programami - ma być udostępniona dopiero 16 grudnia.

Dopiero wtedy będzie można zintegrować bazę z firmowymi systemami, co potrwa co najmniej kilka miesięcy, podjąć ostateczną decyzję, ile osób potrzeba do obsługi systemu i ich zatrudnić, a potem odpowiednio przeszkolić - mówi Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. Będą mieli na to 15 dni, z tego osiem roboczych, bo od 1 stycznia ruszy obowiązek wystawiania elektronicznego ewidencjonowania - papierowe dokumenty trafią do kosza.  A za braki w tych cyfrowych grożą wysokie kary. Mogą się też pojawić problemy praktyczne. Już wiadomo, że baza zakłada, że odpady transportuje jeden przewoźnik, a przecież jeden może odbierać go z zakładu i dowozić na kolej, którą pojadą dalej. Ze stacji docelowej, znowu będzie wiózł je ktoś inny.

Adam Małyszko dodaje, że żadnym zewnętrznym testom nie został jeszcze poddany moduł sprawozdawczości. - Tu też mogą powstać nieznane wykonawcom bazy problemy, szczególnie w pierwszym roku funkcjonowania - tłumaczy.

BDO jak JPK

Karol Wójcik podkreśla, że rejestr BDO jest tak samo potrzebny, jak JPK. - Tak jak elektronizacja zmniejszyła lukę VAT, tak BDO pozwoli wyeliminować oszustów z branży odpadowej - tłumaczy Karol Wójcik. - Ważne jednak, aby mieć pewność, że system działa prawidłowo, przetestować go w rozsądnym terminie 12 miesięcy. Dopiero wówczas powinno się w pełni zrezygnować z tradycyjnej dokumentacji. Chodzi o to, byśmy w imię szczytnego celu jakim jest walka z patologią w gospodarce odpadami nie wprowadzili w niej więcej chaosu - podsumowuje Karol Wójcik

Dlatego branża postuluje o to, by jeszcze przez rok istniał obowiązek prowadzenia także papierowej ewidencji. Ich postulat poparł Adam Abramowicz. Zawnioskował, by taki podwójny obowiązek był do 30 czerwca 2020 roku. Teraz decyzja należy do rządu i premiera Mateusza Morawieckiego, który zapewnia, że uczciwi przedsiębiorcy mają mieć łatwiej. Póki co, BDO nie boją się tylko rolnicy mający gospodarstwa mniejsze niż 75 ha, bo są wyłączeni z obowiązki rejestracji i ewidencjowania odpadów. -  Nie rozumiem dlaczego, skoro takie gospodarstwo to może być duża firma, wytwarzająca bardziej niebezpieczne odpady niż kosmetyczka - kwituje Adam Abramowicz.

Autor:

Jolanta Ojczyk

Opublikowano: LEX/el. 2019